Forum www.ktk.fora.pl Strona Główna

 2010-07-03 Na szlaku bobrzych szkód

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
AS
Administrator



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:19, 17 Cze 2010    Temat postu: 2010-07-03 Na szlaku bobrzych szkód

Zapraszam na następną wyprawę Koła Turystów Kampinoskich.

UWAGA: Zmianie uległa godzina odjazdu pociągu z 7:18 na 7:13.
Koszt wycieczki wynosi około 25 zł - zapomniałem o bilecie z Sochaczewa.





Ogłoszenie do pobrania w formacie PDF: [link widoczny dla zalogowanych]

Legenda:



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AS dnia Nie 13:40, 27 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BiegamSobie




Dołączył: 30 Paź 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:00, 04 Lip 2010    Temat postu:

60 km wycieczka prowadząca z Modlina do Sochaczewa udała się w 100%. Trasa wspaniała do 23 km potem trochę piachu przez 8-10 km, ale dało radę przejechać. Trochę górek, podjazd na wieżę, której nie było, bo się spaliła, no nowy asfalt z Tułowic do Sochaczewa. Kawałek trasy prowadził z Chodakowa do Sochaczewa, tam gdzie biegłem w zeszłym roku podczas Biegu Papieskiego. Wycieczkę zepsuły Koleje Mazowieckie. Najpierw w Sochaczewie czekaliśmy na pociąg godzinę, choć w rozkładzie było 25 minut, a Warszawie na Woli pociąg na start przybył z opóźnieniem 45 minut.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AS
Administrator



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:45, 06 Lip 2010    Temat postu: Relacja z wyprawy

Zgodnie z zapowiedzią w sobotę, 3 lipca odbyła się kolejna wyprawa Koła Turystów Kampinoskich. Tym razem udział w niej wzięły dwie osoby - Machnaś i ja.

Niewiele po 7 rano wsiadłem do pociągu "Słonecznego" (tego samego, którym jechałem na wyprawę "Z łosiem na dwóch osiach" - http://www.ktk.fora.pl/zapowiedzi-i-relacje,13/2010-06-05-z-losiem-na-dwoch-osiach,50.html). Zgodnie z rozkładem jazdy ultranowoczesny (jak na polskie realia) pociąg łagodnie ruszył i opuścił Dworzec Zachodni. Tym razem przedział rowerowy był całkowicie wypełniony podróżnymi i ich pojazdami, co ujemnie wpłynęło na komfort jazdy. Od poprzedniego razu, gdy jechałem tym pociągiem, ząb czasu zdążył już go naruszyć... a konkretnie jedną z jego szyb, na której widoczne były pokaźne pęknięcia.

Na stacji w Chotomowie do pociągu dosiadł się Machnaś, ale z racji panującego tłoku, był zmuszony wsiąść innymi drzwiami i pokonać dwie stacje, dzielące Chotomów od Modlina, w przejściu pomiędzy przedziałami. Na stacji w Modlinie przygotowaliśmy się do jazdy (wspaniały kask Machnasia zastąpiła równie wspaniała jaskrawa czapeczka z daszkiem) i ruszyliśmy w drogę.

Pierwsze kilometry wyprawy przebiegały dokładnie tą samą trasą, którą pokonaliśmy na poprzedniej wycieczce (http://www.ktk.fora.pl/zapowiedzi-i-relacje,13/2010-06-05-z-losiem-na-dwoch-osiach,50.html). Ze stacji PKP w Modlinie i przez mosty nad Narwią i Wisłą przeprowadził nas zielony szlak, który na tej wyprawie pokonaliśmy praktycznie cały (z małą przerwą na szlak niebieski). Zaraz za mostami szlak odszedł od głównej drogi i przez krótki odcinek prowadził nas opłotkami Nowego Kazunia. Pokonaliśmy kładkę nad trasą do Gdańska, by następnie jechać wzdłuż szosy drogą awaryjną, aż do kolejnego mostu nad Wisłą. Szlak wjechał w chaszcze, by pojawić się ponownie na wale przeciwpowodziowym, gdzie zamierzaliśmy szukać wyrządzonych przez bobry szkód (przez które, ponoć, przeciekały wały podczas ostatniej powodzi).



Trasa do Gdańska


Droga awaryjna wzdłuż trasy do Gdańska


Zielony szlak pod mostem


Machnaś na wale



Jazda po świeżo skoszonym wale przeciwpowodziowym nie okazała się czymś najprzyjemniejszym, dlatego zjechaliśmy za wał, gdzie wzdłuż niego biegła wygodna polna droga. Dzięki wczesnej porze, słońce nie paliło jeszcze pełnym żarem, więc podróż po otwartych polach nie była zbyt uciążliwa. Zielony szlak (zwany Północnym Szlakiem Granicznym) prowadził nas wzdłuż niewielkich stadnin koni, by następnie zagłębić się na krótki odcinek (na razie) w las.







W lesie tym natknęliśmy się na pierwsze pozostałości po niedawnej powodzi. Droga, którą się przemieszczaliśmy, w pewnym momencie z grząskiej przeszła w nieprzejezdną. Woda stojąca w bajorach nie wyglądała na tak przyjazną i czystą, jak ta którą pokonywaliśmy miesiąc temu, dlatego byliśmy zmuszeni wdrapać się na skarpę i w ten sposób ominąć niemożliwy do przejechania odcinek drogi. Zjazd ze skarpy okazał się nie lada atrakcją, wszystko dzięki śliskiemu błotu, pokrywającemu ścieżkę prowadzącą z powrotem na szlak (na zjeździe tym zgubiłem mapę, co się okazało na szczęście w miarę szybko, dzięki czemu mogłem ją odnaleźć). Droga nie była już tak rozmoknięta, ale tereny wokół niej wciąż znajdowały się pod wodą.



Woda przy drodze



Ponownie wjechaliśmy na otwarty teren, naszym oczom ukazały się jeszcze większe połacie zalanych łąk. Szlak po raz drugi zaprowadził nas na wał przeciwpowodziowy, którym jechaliśmy, dopóki z niego nie zjechaliśmy Smile. Tym razem jednak droga wzdłuż nasypu szła przed nim, dzięki czemu mieliśmy możliwość oglądania "efektów pracy bobrów".








Fot. Machnaś


Worki z piaskiem uszczelniające wał



Szlak uparcie szedł grzbietem wału, a my wytrwale jechaliśmy dołem. W końcu jednak zakręciliśmy na południe i wjechaliśmy do Nowych Grochali, gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę w miejscowym sklepie, by uzupełnić zapasy napojów. Ze sklepu ruszyliśmy dalej na południe. Dojechaliśmy do szosy, która jest północną granicą Kampinoskiego Parku Narodowego. Szlak z szosy wprowadził nas do lasu, przez który jechaliśmy przez większą część wyprawy.


Zielony szlak na wale


Pod sklepem w Nowych Grochalach


Na południe z Nowych Grochali


Na granicy KPN



Początkowo szlak szedł bardzo wygodną do jazdy drogą, na tyle wygodną, że nie zauważyliśmy miejsca, w którym od drogi tej odbił. Skutkiem naszego wygodnictwa dojechaliśmy do Rybitew, gdzie na skrzyżowaniu przy leśniczówce natknęliśmy się na kolejne z bardzo licznych w Kampinosie miejsc pamięci. Tym razem była to tablica umieszczona na głazie, obok którego ustawiono solidny krzyż. Miejsce upamiętnia pomordowanych przez Niemców, we wrześniu 1944 r, mieszkańców wsi Rybitew.






Umiejscowienie pomnika


Z mapy wynikało, że nie opłacało się zawracać, więc z Rybitew ruszyliśmy na zachód, by wkrótce odnaleźć nasz zielony szlak, a przy okazji skrzyżowanie ze szlakiem żółtym. Za tym skrzyżowaniem wjechaliśmy w "Tańczący Bór". Nazwa z mapy okazała się właściwa dla zachowania naszych rowerów na piasku, zalegającym na drogach. Był to zdecydowanie najcięższy odcinek wyprawy. Nie dość, że musieliśmy nieustannie pedałować na niskich przełożeniach, to nawet chwilowy postój uniemożliwiały roje krwiożerczych komarzyc.


Krótka "konsultacja" z mapą. Fot. Machnaś


Fot. Machnaś





W końcu piaski jednak się skończyły, a my dotarliśmy do mini-parkingu przy skrzyżowaniu z niebieskim szlakiem. O dziwo w tym miejscu nie czekały na nas hordy komarów! Korzystając ze sprzyjających okoliczności i oryginalnych stołów kampingowych, zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek, połączony z posiłkiem. Podczas postoju mieliśmy możliwość przyglądania się przejeżdżającej obok wycieczce konnej.











Posileni ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem szlakiem niebieskim, który w przeciwieństwie do zielonego, nie wychodził z lasu. Słońce pokazywało swą palącą siłę, dlatego woleliśmy skryć się przed nim pod ochronnym parasolem gałęzi. Mimo, iż droga przeszła w wąską ścieżkę, była ona znacznie lepsza do jazdy rowerem, dzięki czemu mogliśmy rozwijać prędkości przyprawiające aparat o "mały zawrót obiektywu"...





"Mały zawrót obiektywu"



Kolejną atrakcją na szlaku były zamknięte tory kolejki wąskotorowej, ciągnące się wzdłuż szlaku. Miejscami po torach zostały tylko podkłady, czasami nawet podkładów już nie było... Drzewa rosnące pomiędzy szynami nic sobie z tego nie robiły. Na jednym ze skrzyżowań natknęliśmy się ponownie na nasz zielony szlak, którego trzymaliśmy się już praktycznie do samego jego końca.


Ścieżka i tory


Ścieżka i zasłonięte tory


Fot. Machnaś





Za rozjazdem szlaków niebieskiego i zielonego, ścieżka wkroczyła na pagórki porośnięte gęstymi chaszczami. Z racji, iż przemierzaliśmy najbardziej oddaloną od Warszawy część KPN, szlak wyglądał na praktycznie nieużywany. Co raz musieliśmy omijać dziury i przenosić rowery nad powalonymi drzewami i oberwanymi gałęziami. Za chaszczami było tylko więcej górek, które musieliśmy pokonać, bo już dawno było za późno, żeby zawrócić.


Ja przed powalonym drzewem. Fot. Machnaś


Machnaś za powalonym drzewem


Fot. Machnaś



Zbliżyliśmy się do północno-zachodniej granicy Kampinoskiego Parku Narodowego, na chwilę zjechaliśmy z piaszczystych wzniesień zielonego szlaku, by odnaleźć kolejną "dostrzegalnię przeciwpożarową". Poszukiwania okazały się częściowo udane - dotarliśmy do tego co zostało po wieży (praktycznie same fundamenty). Zwykłą ścieżką zjechaliśmy ze wzniesienia i wyjechaliśmy z lasu przy mijance kolejki wąskotorowej w Wilczach Tułowskich - dokładnie tej samej, na której końcową stację miał zabytkowy pociąg, którym jechaliśmy na wyprawie "Rondo warszawskie Włochy" (http://www.ktk.fora.pl/zapowiedzi-i-relacje,13/2010-06-19-rondo-warszawskie-wlochy,54.html).


Na fundamentach "dostrzegalni przeciwpożarowej". Fot. Machnaś





Przed nami był już ostatni, teoretycznie najłatwiejszy etap wyprawy - jazda szosą do Sochaczewa. Nie zwlekając ruszyliśmy w trasę. Moje nadzieje spełniły się w Tułowicach - napotkaliśmy przygotowujący się do powrotu do Sochaczewa pociąg archiwalny! Podjęliśmy wyzwanie i rozpoczęliśmy "wyścig". Już zmęczeni, ale nie wyczerpani, mknęliśmy po równej jak stół ping-pongowy asfaltowej nawierzchni. Zatrzymaliśmy się na chwilę na wysokości Brochowa, by zrobić zdjęcia kościoła, w którym pobrali się rodzice Fryderyka Chopina i chrzczony był sam Chopin (gotycko-renesansowy, kościół parafialny w Brochowie pw. św. Rocha i Jana Chrzciciela zbudowany w 1351 r). Jest to jeden z niewielu w Europie kościołów obronnych (posiada 3 wieże, strzelnice, mur obronny i fosę). We wrześniu 1939 roku świątynia była broniona przez Wojsko Polskie. W tym miejscu można nadmienić, iż w pobliskich Tułowicach od kliku lat we wrześniu odbywa się inscenizacja bitwy nad Bzurą.

Wracając jednak do wyprawy - po zrobieniu zdjęć pojechaliśmy dalej na południe i zatrzymaliśmy się dopiero na zamkniętym (nie dla rowerów) moście nad rzeką Utratą, na przedmieściach Sochaczewa.



Zabytkowy pociąg na stacji w Tułowicach. Fot. Machnaś


Kościół w Brochowie. Fot. Machnaś




Fot. Machnaś





Następnym przystankiem było Muzeum Kolejnictwa w Sochaczewie i końcowa już, dla tej wyprawy, stacja PKP w Sochaczewie. Na pociąg przyszło nam czekać godzinę, zjedliśmy więc obiad w przydworcowym barze, do którego też trafili pasażerowie archiwalnego pociągu, z którym się ścigaliśmy - przyszli pół godziny po nas Smile. Po obiedzie nie pozostało nam nic innego, jak wsiąść do pociągu i wrócić do Warszawy.


Fot. Machnaś









Na Dworcu Zachodnim spędziliśmy jeszcze około 45 minut w oczekiwaniu na pociąg do Chotomowa, którym Machnaś szczęśliwie dotarł do domu. Sam dotarłem do domu na ostatnie kilka minut meczu Niemcy - Argentyna i z niekrytą radością poinformowałem telefonicznie Machnasia (jadącego jeszcze pociągiem do Chotomowa) o przewspaniałym zwycięstwie moich faworytów, a jednocześnie o katastrofalnej klęsce jego drużyny - Niemcy:Argentyna 4:0!


___________________________________________

Wyprawa znacznie trudniejsza od poprzedniej, nie przez tak malownicze tereny, ale równie udana. Widzieliśmy szkody powodziowe, ale czy spowodowane przez bobry? Trudno powiedzieć. Na trasie z Modlina do Sochaczewa pokonaliśmy 60 km często w trudnym terenie. W moim wypadku muszę jeszcze doliczyć 12 km, które musiałem przejechać z domu na Dworzec Zachodni i z powrotem - w sumie 72 km. Dzięki GPS'owi Machnasia mam możliwość przedstawienia na mapie trasy naszej wyprawy:





Następna wyprawa będzie występem gościnnym KTK na wycieczce do Puszczy Słupeckiej, organizowanej przez Grupę Biegową CHTMO:
http://www.ktk.fora.pl/wycieczki,1/propozycje-wycieczek,29.html#117



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AS dnia Nie 22:49, 18 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BiegamSobie




Dołączył: 30 Paź 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 5:17, 07 Lip 2010    Temat postu:

Jak zwykle wspaniała relacja z wycieczki. A jednak organizatorowi udało się ją pięknie napisać, choć mówił, że nie będzie się o niej rozpisywał, bo nie ma zbyt wielu materiałów do tego Smile
Zapraszam oczywiście na wyjazd do Puszczy Słupeckiej Smile

Proszę również o przesłanie kilku zdjęć (tam gdzie jestem) w pełnej wadze na moją pocztę Smile dzięki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BiegamSobie dnia Śro 5:21, 07 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ktk.fora.pl Strona Główna -> Wycieczki / Zapowiedzi i relacje wycieczek KTK Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gGreen v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin