Forum www.ktk.fora.pl Strona Główna

 2009-12-26 Gdzie diabeł mówi dobranoc... Spontan

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
AS
Administrator



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:26, 28 Gru 2009    Temat postu: 2009-12-26 Gdzie diabeł mówi dobranoc... Spontan




Wycieczka ta nie miała zapowiedzi na forum, ponieważ była całkowicie spontaniczna, a jej charakter odpowiadałby i tak bardzo małej grupie.

Wieczorem razem z Czubaką ([link widoczny dla zalogowanych]) wyruszyliśmy na nocną wyprawę po podwarszawskich lasach i wsiach w okolicach Marek. Trasa wycieczki nie przebiegała po terenie KPN, więc można wycieczkę można uznać za występ gościnny Koła.

Z pociągu wysiedliśmy w Choszczówce, na parkingu przygotowaliśmy się do marszu i wyruszyliśmy na trasę.






Po około 100 metrach od ostatnich zabudowań napotkaliśmy na pierwsze utrudnienie - stado dzików. Ze względu na późną porę (około 23.30) nie byliśmy w stanie określić dokładnej liczebności stadka. Na szczęście dziki nie okazały się nazbyt bojowe i całe spotkanie nie przyniosło konsekwencji w postaci strat ani po naszej ani po dziczej stronie.

Następny etap trasy przebiegł bez większych zakłóceń (poza ciągłą paplaniną Czubaki). W pewnym momencie doszliśmy do rozstaju dróg (w okolicy Lasów Drewnickich), gdzie kiedyś diabeł mówił dobranoc. O fakcie tym świadczyło: umiejscowienie skrzyżowania na skraju lasu, charakterystyczna wierzba chopinowska oraz postawiony w tym miejscu krzyż oraz wieczny znicz.






Gonieni przez złe duchy (i szczekające po podwórkach psy) ruszyliśmy przez pola w kierunku Rembelszczyzny. Po drodze pokonaliśmy strumień przecinający, usiane krowimi minami ugory. Wchodząc do Rembelszczyzny zaatakował mnie drut kolczasty, będący resztką istniejącego, kiedyś, w tym miejscu, ogrodzenia (ale może wg właściciela nadal jest to pełnoprawne ogrodzenie?), ale obeszło się bez strat z naszej strony.
Sama Rembelszczyzna okazała się wsią, w której obecnie diabeł żegna się z przechodzącymi, wieczorową porą, ale w niezbyt uprzejmy sposób. Gdy robiliśmy pamiątkowe zdjęcie, najwidoczniej nie spodobaliśmy się miejscowym apaszom, będącym już w dość dobrej komitywie z ich całożyciowym przyjacielem - alkoholem... Nas było 2 ich około 8, my mieliśmy ostrza i niby broń, oni mieli ochotę do walki i to co było w siedzibie ich libacji... Na szczęście obeszło się bez większych strat po naszej stronie, a sytuacja rozwiązała się wycofaniem się na z góry upatrzone pozycje - przez nas.






Ruszyliśmy drogą do Marek. Czubaka nie przestawał paplać, ale przynajmniej przez rok chociaż trochę zapoznał się z obsługą swojego GPS...





Oczywiście jak to na wycieczce nie obeszło się bez napotkania miejsca pamięci narodowej.






Dalej droga przebiegała przez piaszczysty, wydmowy las, gdzie zrobiliśmy sobie pamiątkową fotografię. Z racji, iż była godzina 1.33, musiałem ustawić czas naświetlania zdjęcia na 30 sekund oraz czułość "filmu" na ISO400, stąd ziarno oraz poruszona twarz na zdjęciu.





W Markach nie napotkaliśmy nic ciekawego, poza skrzyżowaniem szlaków, oraz samochodem z ciekawskimi miejscowymi, ale tym razem nie było już tak nie wesoło jak w Rembelszczyźnie.





Za Markami weszliśmy w ciemny, zimny i mało przyjemny las. Na wydmie zjedliśmy suchary i kanapki i walcząc z korzeniami i błotami ruszyliśmy w dalszą drogę, która prowadziła nas przez okolice Nadmy, Kobyłki i Cegielni.





W pewnym momencie zgubiliśmy szlak, ale dzięki przewspaniałemu GPS-owi, obeszliśmy pogliniankowe jeziora i wróciliśmy na właściwy tor.


My (nasze głowy) nad jeziorem



Około 5.30 zbliżyliśmy się do Zielonki, szlak prowadzący do zabudowań kończył się polanką, na której widzieliśmy ludzi, ale po wcześniejszych spotkaniach woleliśmy ich uniknąć. Obserwowaliśmy ich długo i uważnie, na skutek czego okazało się, iż domniemani ci ludzie okazali się drzewami, które bujały się nam w oczach na skutek diabelskich sztuczek lub ewentualnie zmęczenia...
O 6.10 na peron zajechał pociąg, którym ruszyliśmy do Warszawy, przy okazji oglądając imponującą budowę stadionu narodowego.


_________________________________________

Dystans wycieczki nie jest nam dokładnie znany, ale przeszliśmy około 25-30 km w dużej części drogami lub błotami. Krokomierz wskazał 34000 kroków. Czubaka wygadał 50 słów na minutę, co przez 7 godzin w sumie dało 21000 słów - gratuluję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AS dnia Nie 17:08, 11 Mar 2012, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ktk.fora.pl Strona Główna -> Wycieczki / Zapowiedzi i relacje wycieczek KTK Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gGreen v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin